Beldibi, Turcja

Riwiera Turecka – Beldibi, Göynük i Kemer

Beldibi, Göynük, Kemer to popularne miejscowości wypoczynkowe południowo – zachodniej Turcji na Riwierze Tureckiej. W ubiegłym roku z jednego z biur podróży otrzymałam promocyjną ofertę wyjazdu do Turcji. Była to moja pierwsza wycieczka w formie zorganizowanej, gdyż wcześniej wyjeżdżałam zawsze na własną rękę. Oferta obejmowała trzy dni pobytu w Kemer, trzy dni pobytu w Belek, zwiedzanie Pamukkale i Hierapolis oraz zwiedzanie Antalyi. Wycieczka odbyła się w drugim tygodniu marca, a więc jeszcze przed rozpoczęciem sezonu turystycznego.



Pierwszym przystankiem na trasie była miejscowość Beldibi, a nie samo Kemer. Właściwie Beldibi trudno nazwać miejscowością – jest to skupisko ogromnych  hoteli i niewielkich sklepików, rozmieszczonych po obu stronach drogi łączącej Antalyę z Kemer. Hotele oznaczone są kilkoma gwiazdkami i z zewnątrz wyglądają na luksusowe, jednakże ich standard nie zawsze odpowiada ilości gwiazdek umieszczonych nad wejściem. Większość z nich o tej porze roku była zamknięta. Podobnie było ze sklepikami – wiele było nieczynnych, a w tych otwartych nie było nic ciekawego do zobaczenia, poza podróbkami markowych ubrań butów i toreb. „Producenci” upodobali sobie szczególnie znanego włoskiego projektanta z Mediolanu, od którego wyrobów, głównie toreb dosłownie uginały się półki. Sklepu spożywczego nie udało nam się namierzyć, o knajpce nie wspomniawszy. Jeśli gdzieś były to pozamykane i zupełnie niewidoczne. Po kilkunastu minutach błądzenia w ciemnościach wróciliśmy do hotelu.

Następnego ranka większość osób, które z nami przyjechały wyruszyła na wykupione u rezydenta wycieczki. Ja wraz z mężem udaliśmy się na rekonesans najbliższej okolicy. W promieniach słońca Beldibi prezentowało się znacznie lepiej, niż poprzedniego wieczora. Udaliśmy się na spacer wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego, ciesząc oczy przepięknymi widokami. Szkoda, że wtedy  nie wiedzieliśmy o istniejącej w okolicach Beldibi jaskini, bo na pewno jest warta zobaczenia, chociażby ze względu na jej wiek – 9000 lat p.n.e..


Po kilkunastu minutach wędrówki natrafiliśmy na drogowskaz, który wskazywał drogę do Kanionu Göynük. Samemu kanionowi poświęcę odrębny wpis, gdyż miejsce jest bardzo malownicze. Po zakończeniu zwiedzania kanionu postanowiliśmy pojechać do Phaselis, aby zobaczyć ruiny starożytnego miasta. Busa, który w Turcji nazywa się dolmuszem złapaliśmy przy parku dinozaurów, który znajduje się między Beldibi i Göynük. Przed wejściem zaczepił nas pracownik parku i zachęcał do zwiedzania. Jednak z uwagi na małą ilość czasu musieliśmy z tego zrezygnować. Po drodze przejeżdżaliśmy przez miejscowość Göynük. Miejscowość wyglądała znacznie lepiej niż Beldibi. Była o wiele większa: z dużą ilością sklepów, restauracji, knajpek, kramików z upominkami – tętniąca życiem. Nawet z daleka widać było, że ludzie się dobrze bawią i miło spędzają czas.


Do Phaselis nie udało nam się dotrzeć, bowiem po przybyciu do Kemer okazało się, że najpierw dość długo czekaliśmy na busa, a gdy ten przyjechał powiedziano nam, że jeśli nawet dojedziemy to i tak nie zdążymy zwiedzić starożytnych ruin, bowiem w tym okresie obiekt był udostępniony krócej niż w sezonie turystycznym. Postanowiliśmy więc nie tracić czasu i zobaczyć Kemer.

Kemer to dawna wieś rybacka, pięknie położona między Morzem Śródziemnym, a górami Taurus, które w niektórych miejscach schodzą niemal pionowo do morza.

Centrum miasteczka to głównie deptak ze sklepami, park, delfinarium, dużo sklepów i restauracji, barów, kawiarni. Nad morzem jest przystań jachtowa. Dużo informacji o regionie można zdobyć w lokalnych biurach podróży, które były czynne, a ich pracownicy chętnie udzielali informacji, zachęcali do zwiedzania, rozdając ulotki. Na pewno warto byłoby pojechać do oddalonego zaledwie o kilka kilometrów Olympos.

Zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od wieży zegarowej. Jednak od samego początku nasz wzrok przyciągała rozległa kopuła meczetu. Kopuły meczetów są znakiem rozpoznawczym muzułmańskiej architektury – symbolizują sklepienie niebieskie. Kopułom towarzyszą minarety, czyli wysokie, cienkie wieżyczki, umieszczane w narożnikach meczetu. Meczety mają najczęściej dwa lub cztery minarety. Wyjątkiem jest Błękitny Meczet w Stambule, który ma ich sześć.


Tak naprawdę to chcieliśmy zobaczyć meczet wewnątrz, gdyż nigdy wcześniej nie byliśmy w środku. Meczet w Kemer nie jest żadnym zabytkiem, jest to nowy obiekt wybudowany  w 2011 roku. Jest on przygotowany na przyjmowanie zwiedzających. Przed wejściem znajduje się tabliczka informująca o zasadach zachowania. Meczetu, podobnie jak innych świątyń nie wolno zwiedzać w czasie modlitw. Jeśli słychać głos muezzina wzywającego wiernych do modlitwy, oznacza to, że wkrótce rozpocznie się modlitwa i ze zwiedzaniem należy poczekać. Głos muezzina słychać pięć razy w ciągu dnia, a ostatnio coraz częściej jest on nagrany i odtwarzany z taśmy. Modlitwy odmawia się o świcie, w południe, po południu, o zachodzie słońca i po zapadnięciu zmroku, oddając w ten sposób rytm całego dnia.

Przed wejściem do meczetu muzułmanie dokonują obmycia ciała, najczęściej rąk, które nazywa się ablucją. Poprzedza ona wszystkie muzułmańskie rytuały, stąd też często stojące przed meczetami fontanny.

Należy pamiętać o odpowiednim stroju: długie spodnie lub spódnica zakrywająca nogi, zakryte ramiona. Kobiety obowiązkowo muszą zakryć także włosy. W meczetach przygotowanych na odwiedziny turystów są wyłożone „dyżurne” chusty, ale przed wizytą lepiej pamiętać, żeby zabrać własną.

Obowiązkowo musimy zdjąć buty. Zostawia się je bezpośrednio przed wejściem lub wewnątrz na przygotowanych półeczkach.

We wnętrzu najważniejszym punktem jest mihrab, czyli zagłębienie w ścianie, ukierunkowane na Mekkę. Po prawej stronie znajduje się kazalnica. Na podłodze meczetu leżą dywany. Sala modlitewna nie jest wyposażona w meble, aby jak największa ilość wiernych mogła pomieścić się wewnątrz. Na ścianach nie ma figur i obrazów przedstawiających podobizny ludzi, a jedynie ornamenty roślinne i geometryczne, arabska kaligrafia i wersety z Koranu. Wynika to z powszechnego w islamie zakazu przedstawiania podobizny Boga.




Do meczetu co jakiś czas ktoś przychodził pomodlić się. Spotkaliśmy się z życzliwością miejscowych, którzy zachęcali do zwiedzania. Po obejrzeniu dolnej części meczetu zastanawialiśmy się, czy można wejść na górę. Młody chłopak, który właśnie zakończył modlitwę zachęcił nas gestem ręki, miło się uśmiechając. Po prostu taki drobny gest, który pozostaje w pamięci.

Na zakończenie dnia udaliśmy się do restauracji, tuż obok meczetu. Kilka minut wcześniej, idąc w kierunku meczetu zostaliśmy zaproszeni i zachęceni przez stojącego na zewnątrz kelnera do jej odwiedzenia Obiecaliśmy, że wrócimy po zobaczeniu meczetu. Dania były dość tanie, więc zamówiliśmy kilka potraw, aby popróbować tureckich potraw. Wszystkie smakowały znakomicie. Jeśli tylko mielibyśmy możliwość, na pewno byśmy wrócili w to miejsce. Kelner przyniósł nam rachunek w etui – cena zapisana była odręcznie na szarej karteczce, żadnych paragonów i kas fiskalnych.

Gdy wchodziliśmy do restauracji siedziało tylko dwóch mężczyzn, byli to miejscowi. Poza tym pustki. Zajęliśmy miejsce przy oknie. Przechodzące niemieckie turystki, szukały restauracji, weszły i „badały” wzrokiem restaurację. Już zbierały się do wyjścia, gdy nas dostrzegły. Od razu zawróciły i postanowiły zostać. Do nich dołączyły dwie następne osoby, chyba ich znajome z hotelu. Poszliśmy do sklepu na drobne zakupy. Gdy wracaliśmy restauracja była już pełna turystów. Przypadkowo przyczyniliśmy się do promocji tej restauracji, po prostu ją wybierając spośród wielu innych przy tej uliczce. Tak to już bardzo często bywa, że musi znaleźć się pierwszy odważny, który przetestuje lokalne specjały.

3 myśli w temacie “Riwiera Turecka – Beldibi, Göynük i Kemer”

Dodaj komentarz